Historie
Helena Vanderwyk,
krucha 85 letnia mieszkanka Brooklynu w Nowym Jorku przyjechała do Ameryki
dawno temu z Polski. Obecnie jest prawie niewidoma i nie wychodzi z domu.
Jeszcze jakiś czas temu tylko korzystała z pomocy innych,
żyła w przeświadczeniu, że sama nie jest w stanie
komukolwiek pomóc, nie jest nikomu potrzebna.
Maria Brown ma 86
lat, również mieszka w Brooklinie. Stan zdrowia uniemożliwia jej
opuszczanie domu. Ostatnio jej najlepszy
przyjaciel zmarł i została sama. Tragedią jest to, że
żyjąc w amerykańskim mieście mówi tylko po polsku, a jej
rodzina mieszka daleko. Czuje się bardzo samotna. Ma do opieki
pielęgniarkę, płaci za towarzystwo i opiekę nad domem, ale
żadna z osób, która bierze od niej pieniądze nie wypełniła
pustki w życiu Marii. Syn w poszukiwaniu pomocy dla swojej matki
zwrócił się do programu „Member to Member” opartego o ideę Time
Dollar (Czasodolary).
Dzięki temu
Maria poznała Helenę. Helena na początku była sceptyczna:
jak ona sama od długiego już czasu prawie całkowicie
uzależniona od innych może coś komuś pomóc!
Swoją
decyzją zaskoczyła wszystkich. „Spróbuję...” - powiedziała
przez telefon koordynatorowi programu. Podekscytowana wypytywała o swoja
nową rolę, ochoczo dzieliła się tą
wiadomością z rodziną, przyjaciółmi... Potem już
były z utęsknieniem wyczekiwane przez obie panie rozmowy telefoniczne
pełne wspomnień z dzieciństwa i młodości, którą
obie spędziły w Polsce, były przyśpiewki, ludowe
pieśni. Rozmowa telefoniczna jest dla Heleny podarunkiem, tym co może
dać komuś, siedzi przy telefonie ze słownikiem angielsko-polskim
i lupą - czasem brakuje jej polskich słów.[1]
Wydawałoby
się, że ludzie z agorafobią[2] są skazani na rezygnację z
prowadzenia samochodu. Nawet Ci, którym do spokoju za kierownicą wystarczy
towarzystwo. W Maryland osoby z tą przypadłością
mieszkające w bliskim sąsiedztwie razem jeżdżą na
zakupy (w USA samochód jest konieczny do robienia zakupów). Pomagają sobie
wzajemnie w środku nocy pokonać lęki. Każdy z nich ma na
swoim koncie wiele godzin spędzonych na odwiedzinach w szpitalu, czy
pomocy innym w czasie kryzysu. Bank Czasu umożliwił im wspieranie
się i pomaganie sobie nawzajem. Pomógł przełamać
wewnętrzne i zewnętrzne bariery.[3]
Dwie panie Jane i
Diana zainicjowały wśród kobiet w Nowym Jorku ruch, w którym kobiety
dzielą się swoim czasem i umiejętnościami. W ciągu
kilku miesięcy do ruchu przystąpiło kilkadziesiąt pań
w różnym wieku o różnych specjalnościach zawodowych.
Początki były trudne. Prawie każda nowoprzybyła pani
mówiła, że nie umie nic wartościowego. Dopiero wspólna rozmowa
ukazywała, że każda ma co najmniej 20 różnych umiejętności, które
mogą być pomocne innym. Panie z czasem stworzyły biuletyn, takie
własne „żółte strony książki telefonicznej”, który
posiadała każda z uczestniczek. Jeżeli potrzeba było upiec
tort na urodziny, wystarczyło przewertować kilka kartek i
znaleźć panią, która piecze wspaniałe torty, potrzebna
była porada prawna - inna pani oferowała takie usługi.
Można było w prezencie urodzinowym uczynić kogoś
„królową dnia” i obdarzyć przyjaciółkę masażem,
makijażem, wizytą fryzjerki i manikiurzystki, czy choćby
ofiarować mini kurs układania kwiatów. Wspólne dzielnie się
kobiet wykraczało poza ekonomiczne potrzeby. Robienie czegoś razem
dawało im siłę, posiadało pewne piękno. Była to
też pewna forma ubezpieczenia. Gdy Jane uległa wypadkowi, mogła
swobodnie zadłużyć się u członkiń ruch w chwili,
gdy potrzebowała pomocy, wiedząc że zrewanżuje się
wówczas, gdy wróci do pełni sił. Duże przedsięwzięcia
jak przyjęcia weselne, przeprowadzki przestały spędzać sen
z powiek, gdyż można było liczyć na pomoc.
Panie
stworzyły inne formy dzielenia się. Organizowały dla
chętnych uczestniczek ruchu warsztaty, w trakcie których uczyły
swoich umiejętności i wiedzy. Można było się na nich
nauczyć podstaw stolarki, obsługi elektronarzędzi, czy jak sobie
radzić z menopauzą. Forma ta zainicjowała powstanie funduszu, z
pieniędzy którego członkini mogła opłacić wybrane
przez siebie szkolenie lub kurs. Na warsztatach organizowanych dla
chętnych członkiń ruchu dzieliła się zdobytymi
umiejętnościami i w ten sposób zwracała opłatę za
kurs. Ważne dla pań okazały się małe grupy
zawiązane w celu rozmów i pracy nad konkretnymi, dotykającymi ich
problemami. Spotkania niektórych grup odbywały się regularnie nawet
przez kilka lat.
Udział w
ruchu „Kobiety się dzielą” był bardzo ważny dla wielu
członkiń. Przestały czuć się osamotnione, poczuły
się ważną częścią pewnej wspólnoty. Nie była
najważniejsza wymiana usług, lecz to że zaczynały czuć
się silniejsze i wierzyć w siebie. Zdecydowały, że ich
grupa zamknie się na 100 członkiniach. Chciały znać się
dobrze nawzajem i dzięki temu być sobie nawzajem bliskie. Każda
inicjatywa posiada pewne koszty. Ksero, telefon, wynajem lokalu, poczt,...
Panie nie korzystały z żadnych zewnętrznych dotacji. Swoje
koszty w wysokości 50000$ opłacały ze składek
członkowskich w wysokości 50 dolarów rocznie. Każda z pań
przeznaczała rocznie na rzecz organizacji 6 godzin pracy.
Niektórzy
przychodzą jako ci którzy dają, inny chorzy i słabi jako ci,
którzy tylko otrzymują. Pan Rescignio w programie Member to Member dla
osób starszych był tą osobą , która tylko daje, przez długi
czas. Blisko 7 lat pracy nigdy nie prosił o pomoc. W tym czasie
uzbierał na swoim koncie 800 godzin pomocy komuś. Czy to dostarczanie
eskorty, doradzanie w kłopotach innym członkom, czy robienie zakupów
tym, którzy nie wychodzili z domu. Kiedy jego żona zachorowała
stał się jej opiekunem na całą dobę. Inny rodzaj
dawania. W kwietniu pan Rescignio musiał poddać się zabiegom
ambulatoryjnym. Przybywszy do szpitala zszokował się dowiedziawszy,
że nie zostanie wykonany zabieg jeśli nie będzie miał osoby
towarzyszącej, która pomoże wrócić mu do domu. Nie miał
żadnych przyjaciół, ani nikogo z rodziny, kto byłby mu w stanie
w tym momencie pomóc. Nareszcie, zawsze niezależny nigdy nie
potrzebujący pomocy pan Rescignio znalazł się w sytuacji, gdy ta
pomoc stała się nieodzowna. Jego lekarz zadzwonił do
koordynatora Member to Member. Był to czas przedświąteczny, za
parę dni wielkanoc. Wszyscy byli bardzo zajęci. Koordynator miał
tylko kilka godzin na znalezienie pomocy. Udało się Lois Wollman
mieszkający naprzeciwko szpitala był akurat wolny i zgodził
się towarzyszyć panu Rescignio w powrocie do domu.
W Denver,
Colorado w styczniu 1999 roku powstał z inicjatywy katolickiego Caritas
oraz jego odpowiedników z kościoła luterańskiego i żydowskiego
ruch PeopleLink, który ludziom w każdym wieku dostarczał usług.
Szczególnie był dedykowany by wspierać niezależność
ludzi starszych i niepełnosprawnych. Najwięcej wykonanych usług
dotyczyło transportu do lekarza, w celu załatwienia spraw. Realizacji
rachunków, mycia okien, prac porządkowych wokół domu, drobnych
remontów w domu.
Pani Cale
miała nie w pełni sprawne ręce i siedziała na wózku
elektrycznym. Była w desperacji, gdyż nie potrafiła
zaprowadzić porządku w chaosie po niedawnej przeprowadzce. Porządek
w osobistych papierach nie mógł czekać, gdyż potrzebowała
informację o dochodach niezbędnie potrzebna jej była do
skompletowania dokumentów, które umożliwiałyby jej mieszkanie w swoim
własnym domu. Pomógł jej Jeffi emerytowany pracownik pomocy
społecznej. Razem zaprowadzili ład w papierach. Cale była
zadowolona gdyż jak mówiła „są rzeczy, o których możemy
powiedzieć tylko obcym”. Ona zamierzała się
odwdzięczyć ucząc obsługi komputera, pisania
artykułów, czy edycji informacji ruch PeopleLink.
Inna członkini
Nancy prowadziła biuro ruchu w zamian za pomoc w domu w czasie rekonwalescencji po zabiegu
kolana. Nancy stwierdziła, że „Życzliwość i
satysfakcja jako rezultat dostarczania i przyjmowania usług jest już
uderzeniem w naszą społeczność w pozytywny sposób.”
Angela Jones
była 91 letnią członkinią Elderplan (organizacja
opiekująca się seniorami). Głucho-niema od czasu kiedy
skończyła rok. W 1993 roku
została polecona programowi Member to Member (Projekt banku czasu w
Brooklynie w Nowym Yorku) przez swojego opiekuna z Elderplan. Była to
osoba, która nie chciała żadnej pomocy. Żyła w bardzo nie
sanitarnych warunkach, jedyna siostra żyła w Queens, ale nie
miała możliwości przyjechania do niej by się nią
zaopiekować. Koordynator programu Member to Member porozumiewał
się z panią Jones e-mailem, gdyż była głucha i niema.
W trakcie tej korespondencji pani Jones zgodziła się, by
wolontariusze z ruchu Member to Member dokonali koniecznych reparacji w jej
domu. Jednak nadal była niechętna by ktoś dotrzymywał jej
towarzystwa. Krok po kroku członkini Member to Member pani Colaruso,
której pani Jones zaufała przekonywała ją by poczynić pewne
zmiany w jej życiu. Ktoś ofiarował stary zepsuty telewizor,
który członkowie Member to Member zreperowali. Pani Jones znów
uzyskała kontakt ze światem, zgodziła się na wizytę u
lekarza w obecności pani Colaruso, której ufała. Wyszła z
samotności, przestała się również czuć zależna od
innych
Ruch banków czasu
wygenerował nauczycieli w sposób całkiem naturalny. Pani Ethel Erlick
stwierdziła, że „chce wiedzieć, że zrobiła
różnice w czyimś życiu zanim umrze” i dlatego
włączyła się w ruch banku czasu. Potrzebowała, by
ktoś dowoził ja do lekarza, i czuła się dobrze z tym,
że może poprosić kogoś o pomoc wiedząc, że
może się odwdzięczyć. Została nauczycielką
angielskiego dla uchodźcy z Etiopii – 43-letniej Zewdu Weidemariam, która
w tym samy, czasie szukała kogoś, kto pomógłby jej nauczyć
się angielskiego. Panie spotykały się przez kilka miesięcy
2, 3 razy w tygodniu przeznaczając na naukę 3, 4 godziny za
każdym razem. Widząc ich razem miało się łzy w oczach
ze wzruszenia.
Część
historii Anny wiele kobiet odnajdzie w swoim życiu. Najpierw rozwód z
mężem, potem niedługo śmierć matki. Ciężar i
ból, z którym trudno sobie poradzić. Ciągle włączony
telewizor, odcięcie od świata, wizyta u lekarza i diagnoza:
głęboka depresja.
Swoją
przygodę z Time Bankiem rozpoczęła pomagając
sąsiadowi, który nie mógł wychodzić z domu. Potem znalazły
się ogródki, które potrzebowały jej opieki. Była samotna,
więc ważne było dla niej to, że inny członek Time
Banku, Jane telefonowała do niej regularnie sprawdzając jak się
czuje. Jane przykuta do wózka inwalidzkiego znalazła sposób by
odwzajemniać pomoc. Ktoś zreperował Annie dach szopy ... W
niedługim czasie Anna znalazła przyjaciół, wyszła ze swojej
depresji.
Londyn. Nasza
bohaterka 2 lata żyła w samotności przykuta do wózka
inwalidzkiego. Wydawałoby się, ze nie jest w stanie nic innym
podarować. Koordynator banku czasu w rozmowie z nią odkrył,
że pięknie śpiewa. Po kilku rozmowach zgodziła się na
wizytę na małym przyjęciu, które organizowali dla siebie
członkowie banku czasu. Tam zachęcona przez innych zaczęła
śpiewać. Ludzie ze wzruszenia płakali. Odtąd często
śpiewała dla innych na ich wspólnych spotkaniach. Poczuła
się wartościowa i potrzebna.
Między nami
sąsiadami najczęściej tak bywa, że znamy się jedynie z
widzenia. Czasem mówimy sobie dzień dobry, czasem nawet i tego nie ma.
Samotnie cierpimy na samotność i brak dobrych kontaktów z innymi.
bank czasu umożliwił właśnie takim dwóm panom
żyjącym w sąsiedztwie poznanie się przyjaźń i
wspólne domowe obiadki u uroczej starszej damy na jej najlepszym serwisie
porcelanowym. W zamian panowie wykonywali jej drobne remonty i naprawy.
Żartowali, że bank czasu uratował ich przed stołowanie
się w McDonaldzie.
Młody
człowiek pomagał ludziom w przydomowych pracach. Gdyby robił
coś takiego za darmo byłby postrzegany przez swoich rówieśników
jako frajer. Rekompensata za pracę zmieniała w oczach
młodzieży wartość wykonywanej pracy. Ten młody
człowiek nie wykorzystał zarobionych godzin dla siebie,
podarował je babci.
Dla ludzie,
którzy dużo zarabiają wręcz hańbiące byłoby
pracowanie za darmo lub za niewielką zapłatę. Bank czasu jednak
pozwolił bogatemu biznesmenowi, by bez ujmy na honorze skopać w
ramach banku czasu ogródek biednej emerytce. Nie oczekiwał nic w zamian,
ale potrzebna była mu świadomość, że nie robi tego za
darmo.
[1] Na podstawie materiałów umieszczonych na stronie: www.timedollar.org
[2] Agorafobia – chorobliwa obawa przed otwarta przestrzenią, zespół różnych lęków wywołujących nastrój paniki w nowych i nieznanych sytuacjach
[3] Ta historia jest wzięta z Partners In Care (Partnerzy w potrzebie), który działa w Maryland